Autorstwa Yang Li, prowincja Jiangxi
Moja matka zmarła, kiedy byłam małą dziewczynką, więc od najmłodszych lat spoczywał na mnie ogromny ciężar wykonywania obowiązków domowych. Kiedy wyszłam za mąż, moje obowiązki stały się tak uciążliwe, że ledwo dawałam sobie radę.Doświadczywszy uciążliwości i nędzy życia, z czasem popadłam w depresję i przygnębienie, stałam się małomówna oraz skryta i marnowałam dzień za dniem. W roku 2002, kiedy pewni bracia i siostry podzielili się ze mną ewangelią o dziele Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, z radością ją przyjęłam, a później przyprowadziłam przed oblicze Boga męża i dzieci. Od tamtej pory bracia i siostry często przychodzili do naszego domu na spotkania, więc rozmawialiśmy o słowie Bożym, śpiewaliśmy, tańczyliśmy i wychwalaliśmy Boga. To wszystko sprawiało mi niesamowitą radość i już nie czułam się przygnębiona ani zmartwiona. Moje dzieci mówiły, że z dnia na dzień stawałam się młodsza i weselsza. W domu często wspólnie czytaliśmy słowa Boga i dzięki Jego słowom zrozumieliśmy wiele prawd, a także naglącą wolę Boga, aby zbawić ludzkość. Podróżowałam do wielu miejsc, głosząc ewangelię i niosąc świadectwo o Bogu, aby odpłacić Mu za Jego miłość i umożliwić tym, którzy, tak jak ja, przeszli przez szatańskie męki, jak najszybsze przyjście przed oblicze Boga i otrzymanie od Niego zbawienia. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że z tego powodu stanę się celem okrutnych prześladowań ze strony rządu KPCh.
Około dziewiętnastej 23 listopada 2005 roku, podczas spotkania z dwiema siostrami nagle usłyszałam gwałtowne pukanie do drzwi, więc zdając sobie sprawę, że to może być policja, pośpiesznie pozbierałam wszystkie księgi ze słowami Bożymi. Tak jak się spodziewałam, w jednej chwili drzwi frontowe zostały wyważone, a pięciu policjantów wtargnęło z impetem do środka i nas otoczyło. Najwyższy rangą policjant krzyknął: „Nie ma stąd ucieczki! Przeszukać to miejsce!”. W mgnieniu oka wywrócili cały dom do górami nogami. Następnie wzięli wszystkie nasze torby i księgę hymnów, po czym zakuli nas w kajdanki i zawieźli na komisariat. Niezmiernie się przeraziłam w obliczu tego pokazu siły i rozpaczliwie wołałam do Boga, prosząc Go o ochronę. W tamtej chwili do głowy przyszedł mi fragment słów Bożych: „Powinieneś wiedzieć, że wszystko, co znajduje się w twoim otoczeniu, jest tam za Moim przyzwoleniem – Ja to wszystko układam. Uzmysłów to sobie i zadowalaj Moje serce w otoczeniu, które ci dałem. Nie lękaj się – Bóg Wszechmogący Zastępów z pewnością będzie z tobą; On jest waszym obrońcą i waszą tarczą” (Rozdział 26 „Wypowiedzi Chrystusa na początku” w księdze „Słowo ukazuje się w ciele”). Słowa Boże dały mi ogromną siłę i wiarę, uwolniły mnie od lęku i napełniły spokojem oraz rozwagą. Właśnie tak! Wszystkie zdarzenia i rzeczy są w rękach Boga, więc policja także podlega Jego kontroli i planowemu działaniu. Mając silne wsparcie w osobie Boga, nie miałam się czego bać. Musiałam się jedynie skoncentrować na poszukiwaniu woli Bożej i poleganiu na Nim, aby trwać przy świadectwie w każdej sytuacji, która miała mnie spotkać.
Na posterunku policji dziesięciu funkcjonariuszy Miejskiego Biura Bezpieczeństwa Publicznego oraz miejscowych policjantów na zmianę przesłuchiwało nas w grupach dwuosobowych. Żądali od nas naszych nazwisk, adresów oraz informacji o tym, kim są przywódcy naszego kościoła. Kiedy nie udzielałyśmy żadnych odpowiedzi, ich frustracja przerodziła się w furię, więc przykuli nas do żelaznych ławek tortur. Na widok dzikiego wyrazu twarzy tych gliniarzy poczułam w swoim sercu nieco strachu. Zastanawiałam się, jaką paskudną taktykę zastosują wobec nas, i nie byłam pewna, czy będę to w stanie wytrzymać. Widząc, że nic nie mówię, jeden z funkcjonariuszy odezwał się do mnie obłudnym tonem: „Robi się naprawdę późno. Po prostu powiedz nam, jak się nazywasz i gdzie mieszkasz, a my odeślemy cię prosto do domu”. Miałam wtedy bardzo jasny umysł, ponieważ Bóg mnie ochraniał, więc pomyślałam: „To jedna ze sztuczek szatana. Jeśli podam im swoje dane, z pewnością przeszukają mój dom, co bardzo zaszkodziłoby kościołowi”. Dlatego też, bez względu na to, jak ci okropni policjanci mnie przesłuchiwali, nie powiedziałam ani słowa, tylko modliłam się do Boga, aby pomógł mi znaleźć właściwe słowa. Następnego dnia wrócili, zadając te same pytania, a ja znowu nic nie powiedziałam. Tamtego wieczoru do pokoju weszła dość niestosownie ubrana policjantka spojrzała na mnie gniewnie i zapytała ze wściekłością: „Jak się nazywasz? Gdzie mieszkasz?”. Nic jej nie odpowiedziałam, więc krzyknęła na mnie ze złością: „Wy się tylko objadacie i obijacie, nawet nie zadając sobie trudu, żeby zarobić jakieś pieniądze. Po jaką cholerę chcecie wierzyć w jakiegoś Boga?”. Mówiąc to, podeszła do mnie i zaczęła mnie kopać po nogach oraz stopach swoimi szpilkami, krzycząc: „Wyznawanie wiary, jasne! Jeśli nie odpowiesz uczciwie, każę cię zabić!”. Nogi i stopy bolały mnie niemiłosiernie, a w sercu wezbrała mi słabość, bo nie wiedziałam, przez co jeszcze będę musiała przejść. Pośpiesznie skierowałam do Boga błaganie, by chronił moje serce. Kiedy skończyłam się modlić, mój strach ustąpił. Ponieważ nie uzyskali od nas żadnych odpowiedzi, policjanci odesłali naszą trójkę do aresztu.
Tej nocy było okropnie zimno i mocno padał śnieg. Ci szaleńcy skonfiskowali całą zimową odzież, którą miałyśmy w torbach, zmuszając nas do założenia tylko jednej cienkiej warstwy ubrania, przez co trzęsłyśmy się z zimna przez całą drogę. Kiedy dotarłyśmy do aresztu, poprowadzono nas do ponurego i przerażającego bloku więziennego znajdującego się w podziemiach. Od czasu do czasu docierały do mnie przekleństwa i krzyki innych więźniarek, sprawiające, że włosy stawały mi dęba – czułam się, jakbym wkroczyła do jakiegoś piekła na ziemi. Wsadzono nas do celi z blisko dwudziestoma innymi więźniarkami, od których dobywał się smród niemytych ciał. Po obu stronach celi ciągnęły się wylane betonem miejsca do spania, a wszystkie więźniarki siedziały przy długim stole i robiły żarniki do żarówek. Jak tylko weszłyśmy, strażniczka rzuciła do więźniarki mającej największy posłuch: „Zadbaj o to, by dobrze je przywitać!”. Ta więźniarka, skazana za narkotyki, nie miała nawet trzydziestu lat. Jak tylko usłyszała rozkazy strażniczki, zanim zdążyłam się zorientować, kopnięciem powaliła mnie na ziemię. Bolało tak bardzo, że turlałam się po ziemi, krzycząc. Potem zerwały z nas wszystkie ubrania, wciągnęły nas do łazienki i zmusiły do wzięcia zimnego prysznica. Lodowata woda sprawiła, że dostałam konwulsji i nie mogłam przestać szczękać zębami. W całym ciele czułam nieznośny ból, jakby ktoś pociął mnie nożem, i bardzo szybko straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam, zdałam sobie sprawę, że zawleczono mnie z powrotem do celi. Kiedy ta więźniarka zobaczyła, że nie śpię, nie odpuściła mi, lecz ponownie zaczęła mnie kopać i bić. Dopiero kiedy się zmęczyła, odepchnęła mnie na bok. Dwie siostry podeszły i mocno mnie przytuliły, a ich łzy spływały mi po twarzy. Czując wielką słabość w sercu, pomyślałam: „Czemu Bóg nie pozwoli mi po prostu umrzeć? Jak tylko umrę, będę wolna, ale jeśli będę żyła, kto wie, jak te demony będą mnie bić i torturować i czy będę w stanie wszystko wytrzymać". Im dłużej o tym myślałam, tym bardziej byłam przygnębiona, a łzy spływały mi po policzkach. Pośród moich cierpień Bóg oświecił mnie i przyszedł mi na myśl hymn zawierający Jego słowa: „Jego światło przeprowadzi was wprost przez siły mroku. W tym świecie spowitym w ciemności macie światło, co wam przewodzi. (…) Staniecie niezłomni w ziemi Sinim, tam gdzie Bóg będzie błogosławił wam za wasze cierpienia i cały wszechświat zobaczy w was wielką chwałę Bożą!” („Pieśń zwycięzców” w książce „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Od razu zrobiło mi się ciepło wokół serca. Obietnica Boga i Jego miłość poruszyły mnie do głębi; pozwoliły mi zrozumieć, że chociaż szatan znęca się nade mną, jeśli tylko będę szczerze polegać na Bogu i darzyć Go szacunkiem, On z pewnością mnie poprowadzi, abym przezwyciężyła ciemiężenie ze strony sił ciemności i skierowała się w stronę światła. Cierpienie, którego doświadczałam, było cenne i miało znaczenie. Było błogosławieństwem od Boga i było czymś, przez co musiałam przejść w dążeniu do prawdy i aby uzyskać zbawienie od Boga. Było też wyraźnym świadectwem tego, jak Bóg pokonał szatana. Szatan mnie dręczył i torturował, próbując mnie zmusić do wyparcia się Boga i zdradzenia Go. Jedynie poprzez wytrwanie w oddaniu Bogu, zniesienie wszelkiego cierpienia, które powinnam znieść i trwanie przy świadectwie o Bogu, mogłam zniweczyć przebiegły plan szatana i upokorzyć go, aby przyniósł chwałę Bogu. Po przemyśleniu tego wszystkiego wyraziłam przed Bogiem głęboką skruchę i podjęłam postanowienie: „Boże Wszechmogący! Wycierpiałeś więcej, niż jakakolwiek zwykła osoba byłaby w stanie znieść, aby przynieść zbawienie nam, tak bardzo zepsutym ludziom. Podjąłeś dla nas tak żmudne wysiłki, a Twoja miłość do nas jest naprawdę zbyt wielka! Powinnam odpłacić Ci za Twoją miłość, ale dzisiaj, gdy stanęłam przed próbą, postanowiłam uciec, zamiast nieść świadectwo przed szatanem. Kiedy doświadczyłam lekkiego cierpienia ciała, stałam się negatywna i stawiałam opór, chcąc przede wszystkim umrzeć i skończyć z tym wszystkim. Jakże jestem tchórzliwa i pozbawiona sumienia! Od teraz, bez względu na niekorzystne okoliczności, w jakich mogę się znaleźć, zobowiązuję się trwać przy świadectwie o Tobie”. W tamtej chwili poczułam, jak moja wiara się umacnia, więc mocno chwyciłam rękę mojej siostry, gotowa żyć dalej i nieść świadectwo o Bogu.
Po dwudziestu jeden dniach przetrzymywania w areszcie policja odstawiła mnie do Okręgowego Biura Bezpieczeństwa Publicznego. Przywiązali mnie do ławki tortur i przesłuchiwali. Ponieważ nie dałam się złamać i nadal nic nie mówiłam, tamtej nocy przykuli mnie kajdankami nabijanymi ćwiekami i zawiesili na żelaznej kracie okna. Moje ciało wisiało w powietrzu, a ja ledwie mogłam dosięgnąć ziemi palcami u stóp. Jeden z funkcjonariuszy powiedział do mnie arogancko: „Cierpliwości mi nie brakuje. Zmuszę cię, byś mnie błagała i z własnej woli mi powiedziała, kto jest twoim przywódcą!”. Po czym wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Niedługo potem zaczęłam odczuwać przeszywający ból w nadgarstkach, który powodował nieopisane cierpienie. W tamtej chwili nagle przyszedł mi do głowy hymn zawierający Boże słowa: „Czy przyjęliście już błogosławieństwa? Czy szukaliście obietnic Boga? Jego światło przeprowadzi was wprost przez siły mroku. W tym świecie spowitym w ciemności macie światło, co wam przewodzi. Musicie zapanować nad całym stworzeniem, wasz będzie triumf nad szatanem! Gdy upadnie wielki czerwony smok nie zachwiejecie się i dacie świadectwo Bożemu zwycięstwu. Staniecie niezłomni w ziemi Sinim, tam gdzie Bóg będzie błogosławił wam za wasze cierpienia i cały wszechświat zobaczy w was wielką chwałę Bożą!” („Pieśń zwycięzców” w książce „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Ze łzami w oczach śpiewałam hymn bez ustanku. Im dłużej śpiewałam, tym więcej energii mi przybywało i czułam potężną życiodajną siłę płynącą z Bożych słów, które wzmocniły me serce i dały mi silną wiarę w to, że Bóg z pewnością poprowadzi mnie do przezwyciężenia ucisku sił ciemności i pomoże mi przetrwać wszystkie te okrutne tortury, abym mogła wytrwać w swoim świadectwie. Dzięki wsparciu Bożych słów mój ból fizyczny ustąpił i rzeczywiście poczułam, że zbliżam się do Boga i mój związek z Nim staje się bardziej zażyły. Czułam się, jakby Bóg mi towarzyszył, jakby był u mojego boku. Jego słowa poruszyły moje serce i postanowiłam, że będę trwać przy świadectwie, by zadowolić Boga, i na pewno nigdy nie skapituluję przed szatanem!
Potem zabrano mnie do pokoju przesłuchań, gdzie pierwszą rzeczą, jaką dostrzegłam, był cały zestaw różnych narzędzi tortur: rząd dużych i małych pałek policyjnych wisiał na ścianie, a obok leżały skórzane pałki i pejcze oraz stała ławka tortur. Kilku policjantów właśnie traktowało dwudziestokilkuletniego więźnia paralizatorami i skórzanymi pejczami. Był bardzo pokaleczony i posiniaczony, praktycznie nie do poznania. Właśnie wtedy weszła policjantka i bez słowa kilka razy mnie kopnęła, po czym chwyciła mnie za włosy i uderzyła z hukiem moją głową o ścianę. Kręciło mi się w głowie i wirowało przed oczami, a głowa bolała mnie tak bardzo, iż myślałam, że mi zaraz pęknie. Kiedy mnie biła, wściekle warknęła: „Jeśli dzisiaj się nie przyznasz, zadbam o to, byś nie dożyła kolejnego dnia!”. Dołączyli do niej dwaj inni policjanci, grożąc: „Wezwaliśmy funkcjonariuszy ze wszystkich okolicznych komisariatów. Mamy mnóstwo czasu, żeby cię przesłuchiwać – może miesiąc, może dwa… Ile będzie trzeba, żeby wyciągnąć od ciebie odpowiedzi, które są nam potrzebne”. Kiedy to usłyszałam i pomyślałam o okrutnych taktykach, jakie te szumowiny zastosowały wobec mnie wcześniej, a także o scenie, której właśnie byłam świadkiem, serce zaczęło mi walić i zalewały mnie fale strachu oraz przerażenia. Mogłam jedynie niezwłocznie pomodlić się do Boga. W tamtej chwili słowa Boga wskazały mi kierunek: „Kiedy ludzie są gotowi poświęcić swoje życie, wszystko staje się błahe i nikt nie może ich pokonać. Co może być ważniejsze od życia? W ten sposób szatan staje się niezdolny do dalszego działania w ludziach, nie ma niczego, co może zrobić z człowiekiem. Chociaż w definicji „ciała” mówi się, że ciało jest skażone przez szatana, jeśli ludzie naprawdę oddają się i nie są motywowani przez szatana, to nikt nie może ich pokonać – i w tym czasie ciało zacznie pełnić swoją inną funkcję i oficjalnie przyjmować kierownictwo Ducha Bożego” (Rozdział 36 „Interpretacji tajemnic Słowa Bożego dla całego wszechświata” w księdze „Słowo ukazuje się w ciele”). Słowa Boże wskazały mi ścieżkę praktykowania. Pomyślałam: „Szatan rzeczywiście wykorzystał tę moją słabość, mój strach przed śmiercią, aby sprawić, żebym zdradziła Boga, ale On wykorzystuje tę sytuację, aby sprawdzić szczerość mojej wiary w Niego. Jeśli dobrze się nad tym zastanowić, moje życie jest w rękach Boga, więc dlaczego miałabym się bać szatana? Teraz jest czas, abym niosła świadectwo o Bogu. Jedynie jeśli ofiaruję swoje życie i nie dopuszczę do tego, by śmierć mnie ograniczała, mogę uwolnić się od wpływu szatana i trwać przy świadectwie o Bogu”. Kiedy to przemyślałam, nie obawiałam się już śmierci i postanowiłam ofiarować swoje życie, aby zadowolić Boga. Gdy jeden z tych nikczemnych policjantów zauważył, że się nie boję, krzyknął z wściekłością: „Jeśli teraz nie damy ci nauczki, pomyślisz, że nie wiemy, co z tobą zrobić!”. Następnie od razu zakuli mnie w ćwiekowane kajdanki, zawiesili mnie wysoko na żelaznej kracie okna i zaczęli razić mnie pałką elektryczną. W jednej chwili silny prąd przepłynął przez całe moje ciało, powodując, że nie mogłam opanować drgawek. Im bardziej się szarpałam, tym mocniej kajdanki zaciskały się mi wokół nadgarstków. Było to tak bolesne, że miałam wrażenie, iż ręce mi zaraz odpadną, a całe moje ciało rozdzierał straszliwy ból. Ci dwaj niegodziwcy torturowali mnie na zmianę pałkami, które cały czas trzeszczały od przepływającego prądu. Za każdym razem, gdy mnie porazili, całe moje ciało drżało i dygotało, a ja powoli zaczynałam drętwieć. Stopniowo zaczęłam tracić przytomność i w końcu zemdlałam. Nie wiem, ile czasu upłynęło, zanim przebudził mnie chłód. Ta banda nikczemników, widząc, że mam na sobie tylko cienkie ubranie, celowo otworzyła wszystkie okna, żebym zamarzła. Przez okno cały czas wiał lodowaty wiatr. Było mi tak zimno, że ciało mi zesztywniało i poczułam, że znów tracę przytomność, lecz wtedy pomyślałam: „Nie mogę się załamać. Muszę trwać przy świadectwie o Bogu, nawet jeśli będzie to oznaczać moją śmierć!”. Właśnie wtedy wyobraziłam sobie Pana Jezusa umierającego na krzyżu, aby zbawić ludzkość: Pana Jezusa dotkliwie pobito, a następnie przybito Go do krzyża, aby mógł wypełnić dzieło odkupienia ludzkości. Skoro Bóg mógł poświęcić swoje życie, aby ocalić ludzkość, dlaczego ja nie miałabym choćby w małym stopniu odpłacić za miłość Boga? Boża miłość mnie zachęciła, więc zaczęłam się do Niego modlić: „Boże, to Ty tchnąłeś we mnie życie, więc jeśli zechcesz mi je odebrać, chętnie się podporządkuję. Czułabym się niezwykle dumna i zaszczycona, gdybym mogła dla Ciebie umrzeć!”. I wtedy stopniowo całkiem odzyskałam przytomność. Myśląc o tym, jak Piotr, Szczepan i inni apostołowie umarli jako męczennicy, nie mogłam powstrzymać się od zaśpiewania po cichu hymnu kościelnego, który dobrze znałam: „Przez Jego święty plan i suwerenność, napotykam próby dla mnie przeznaczone. Jak mógłbym się poddać lub ukryć? Najważniejsza jest chwała Boża. W czasie niedoli słowa Boże prowadzą mnie, a moja wiara jest doskonalona. Jestem całkowicie i w pełni oddany oddany Bogu i śmierci nie boję się. Wola Boża jest zawsze ponad wszystko. Nie dbam o przyszłość, wygrane czy straty, Chcę tylko, by Bóg był zadowolony. Niosę donośne świadectwo i zawstydzam szatana wobec chwały Bożej. Przyrzekam spłacać Bożą miłość. Chwalę Go bez przerwy w moim sercu. Widziałem Słońce sprawiedliwości, prawda rządzi wszystkim, co jest na ziemi. Usposobienie jest Boga sprawiedliwe i zasługuje na ludzką chwałę. Moje serce zawsze będzie kochać Boga Wszechmogącego, a Jego imię będę sławić na wysokości” („Proszę tylko, by Bóg był usatysfakcjonowany” w książce „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Im dłużej śpiewałam, tym bardziej byłam wzruszona i wracała mi odwaga, a głos dławiły mi łzy. Czułam, że Bóg jest u mego boku i słucha uważnie, jak Mu się zwierzam. Zrobiło mi się ciepło na sercu i wiedziałam, że cały czas silna Boża dłoń daje mi wsparcie, abym się nie bała zimna ani nie czuła strachu przed śmiercią. W sercu powzięłam następujące postanowienie: bez względu na to, jakie tortury czy cierpienie na mnie czekają, przysięgam na swoje życie, że będę lojalna do samego końca i będę trwać przy świadectwie, by odpłacić Bogu za Jego miłość!
Następnego dnia rano jeden z policjantów napastliwie mi groził: „Masz szczęście, że zeszłej nocy nie zamarzłaś na śmierć, ale jeśli dziś nic nie powiesz, dopilnuję, żeby twój Bóg cię nie ocalił!”. Ja na to się cicho zaśmiałam, nie czując zaniepokojenia. Pomyślałam: „Bóg jest Stwórcą niebios, ziemi i wszystkich rzeczy, On nad wszystkim panuje, jest wszechmocny i pełen władzy. «On bowiem przemówił i stało się; on rozkazał i powstało». Także moje życie jest w rękach Boga. Gdyby chciał mnie teraz ocalić, czyż nie byłoby to dla niego czymś najłatwiejszym? On po prostu chce cię wykorzystać, demonie, abyś się Mu przysłużył”. Właśnie wtedy niegodziwy policjant znowu mnie dźgnął paralizatorem, a silny prąd przepłynął przez całe moje ciało, powodując straszliwy ból, który sprawił, że zaczęłam się szarpać i mimowolnie krzyknęłam. Policjant tylko się roześmiał na całe gardło i powiedział: „No dalej, krzycz! Wezwij swojego Boga, żeby cię uratował! Jeśli zaczniesz mnie błagać, żebym cię ocalił, obiecuję, że puszczę cię wolno!”. Kiedy usłyszałam, jak potwornie bezczelne były jego słowa, zaczęłam odczuwać ogromną urazę, więc w duchu modliłam się do Boga: „Boże, jakże bestialski jest ten diabeł, szatan! Oczernia Cię i bluźni przeciw Tobie. Jest Twoim nieprzejednanym wrogiem, więc tym bardziej moim zaprzysięgłym wrogiem. Bez względu na to, jak szatan będzie mnie torturować, ja Cię nie zdradzę. Pragnę jedynie, abyś mógł pozyskać moje serce. Te demony mogą poranić mi ciało, ale nigdy nie zabiorą mojej determinacji do tego, by Cię zadowolić. Chciałabym, abyś obdarzył mnie siłą”. Ten okrutny, szalony gliniarz bezlitośnie raził mnie swoją pałką. A kiedy w jednej pałce skończyły się baterie, wziął kolejną i dalej mnie nią raził. Straciłam rachubę, ile razy zmieniał pałkę. Czułam, że śmierć jest blisko i że nie ma dla mnie nadziei. Ogarnięta przez zniechęcenie i rozpacz, mogłam jedynie rozpaczliwie wołać do Boga, błagając Go, aby mnie ochronił i wybawił. W tamtej chwili do głowy przyszedł mi fragment Bożych słów: „Siła życiowa Boga potrafi pokonać każdą moc, a ponadto przewyższa każdą moc. Jego życie jest wieczne, Jego moc nadzwyczajna, a Jego siły życiowej nie może łatwo pokonać żadne stworzenie ani wroga siła. Siła życiowa Boga istnieje i jaśnieje blaskiem, bez względu na czas i miejsce. Niebo i ziemia mogą podlegać wielkim zmianom, ale życie Boże pozostaje niezmienne. Wszystko przemija, ale życie Boże wciąż trwa, bo Bóg jest źródłem istnienia wszystkich rzeczy i korzeniem ich istnienia” („Tylko Chrystus dni ostatecznych może dać człowiekowi drogę wiecznego życia” w księdze „Słowo ukazuje się w ciele”). Boże słowa napełniły mnie bezgraniczną siłą i od razu dały mi niesamowicie silną wiarę w tej chwili mojej słabości. Pomyślałam: „Tak, wierzę w jedynego Boga Wszechmogącego. Życie Boga jest wieczne i nadprzyrodzone, a Jego życiodajna siła wszystko przewyższa i podbija. Wszystko, co jest, istnieje dzięki słowom Bożym. Wszystko, co dotyczy człowieka, w tym jego życie i śmierć, podlegają Bożemu arbitrażowi. Tym bardziej moje życie jest w rękach Boga, a więc jakże szatan mógłby kontrolować to, kiedy umrę? Weźmy na przykład to, jak Pan Jezus zawołał do Łazarza, którego ciało już zaczęło gnić w grobie. Powiedział do niego: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz” (J 11:43) i Łazarz, powstały z martwych, wyłonił się z grobu. W Bożych słowach jest władza i moc. On stworzył świat swoimi słowami i używa ich, by przewodzić każdemu wiekowi. Dzisiaj Bóg używa swoich słów, aby nas zbawić i udoskonalić. Nie wolno mi już interpretować rzeczy według moich pojęć i wyobrażeń, lecz muszę żyć zgodnie ze słowami Boga. Jeśli Bóg nie pozwala mi dziś umrzeć, to szatan, bez względu na to, jak bestialsko działa, nie może odebrać mi życia. Jeśli tylko będę mogła w ten sposób przynieść Bogu chwałę, umrę ochoczo i z radością”. Kiedy już zaczęłam postępować zgodnie ze słowami Boga i przestałam się martwić o własną śmierć, nastąpił cud: bez względu na to, jak bardzo ten niegodziwy gliniarz raził mnie prądem, nie czułam już żadnego cierpienia ani bólu, a mój umysł był czysty jak łza. Byłam pewna, że jest to przejaw Bożej ochrony i opieki – silne Boże ramię, które mnie wspierało. Naprawdę doświadczyłam na sobie niesamowitej mocy Bożych słów oraz nadprzyrodzonej i niezwykłej natury życiodajnej siły Boga. Słowa Boże są prawdą i rzeczywistością życia. Żadne moce ciemności nie mogą stłumić Jego życiodajnej siły. Bez względu na rozmaite tortury i okrucieństwa, jakim policjanci mnie poddawali, na zmianę wymierzając mi okrutne kary, byłam w stanie znieść wszystko. Nie działo się to dzięki jakiejś mojej umiejętności, lecz całkowicie za sprawą Bożej mocy i władzy. Gdyby nie Boże słowa, dające mi siłę i wiarę, załamałabym się o wiele wcześniej. Kiedy moje ciało było osłabione do granic możliwości i pogrążałam się w otchłani cierpienia, miałam głębokie poczucie, że Bóg był zawsze u mego boku, wspierając mnie mocą swoich potężnych słów życia i chroniąc mnie przez cały czas po to, by moja wiara się umocniła i by moja wola stała się twarda jak stal.
Tamtej nocy zastosowali wobec mnie inną technikę tortur. Zakuli mnie w kajdanki przed oknem, wystawiając mnie na lodowate powietrze z zewnątrz, a potem na zmianę mnie pilnowali, by mieć pewność, że nie zasnę. Policzkowali mnie, jak tylko opadały mi powieki. Od dwóch dni nic nie piłam ani nic nie jadłam, brakowało mi sił, a oczy miałam tak spuchnięte, że ledwie mogłam je otworzyć. Poczułam, jak ogarnia mnie jakieś niewysłowione poczucie nieszczęścia i zastanawiałam się, ile jeszcze potrwają te tortury. Nieustannie wiał na mnie przeszywająco lodowaty wiatr, a ja cały czas dygotałam z zimna. Policjanci, ubrani w parki do kolan, siedzieli sobie wygodnie ze skrzyżowanymi nogami na krzesłach przede mną, czekając, aż się poddam. W tamtej chwili miałam wrażenie, jakby rozgrywała się przede mną scena, w której demony torturują kogoś w Hadesie, i nie mogłam opanować wściekłości: Bóg stworzył człowieka, więc jest to naturalne i słuszne, by Go czcić, a jednak ten mało znaczący, bezwstydny rząd KPCh nie pozwala ludziom czcić prawdziwego Boga. W celu ustanowienia strefy ateizmu na świecie i osiągnięcia swojego diabelskiego celu, polegającego na nieustannym kontrolowaniu ludzi i zmuszaniu ich do posłuszeństwa oraz czci, KPCh zaciekle opiera się dziełu Boga, zakłóca je i niszczy, korzystając z wszelkich możliwych sposobów, by okrutnie prześladować wyznawców Boga Wszechmogącego. Ten stary demon popełnił najbardziej potworne zbrodnie – powinien zostać przeklęty i potępiony! Nagle przyszedł mi do głowy hymn ze słowami Bożymi: „Przez tysiące lat był to nieczystości kraj, plugawy oraz pełen niedoli, z duchami włóczącymi się wszędzie. Zwodzą duchy te, bez podstaw oskarżają, bezwzględne są i złe, w tym mieście duchów, za sobą pozostawiając śmierć. Wszędzie rozkład czuć. Ten kraj jest silnie strzeżony. Kto widzi za nieboskłonem świat? Jak ludzie mogliby ujrzeć Boga tu? Czy poczuli kiedyś Boga serdeczność? (…) Czemu stawiać przed dziełem Boga zawalidrogę? Po co sztuczki, aby zwieść Boży lud? Gdzie prawdziwa, prawa wolność jest? Gdzie sprawiedliwość? Gdzie komfort oraz ciepło? Po co knowania, by zwieść Boży lud? Po co tak wstrzymywać powrót Boga? Czemu ścigać Boga, by nie miał odpoczynku? Czyż to nie wywoła wściekłości? Tysiące lat nienawiści kipią w sercu, tysiąclecia zbrodni wpisane są właśnie w nie. Czyż to wszystko nie wzbudzi wstrętu? Pomścijcie Boga, skończcie z Jego wrogiem. Nadszedł czas: ludzie od dawna już zbierają siły, podejmują wysiłki, by zedrzeć plugawą maskę demona. Dzięki temu ślepcy, którzy wytrwali w każdym cierpieniu i trudzie, z bólu powstaną i odwrócą się od starego diabła” („Ci, co przebywają w ciemności, powinni powstać” w książce „Podążaj za Barankiem i śpiewaj nowe pieśni”). Raz za razem śpiewałam ten hymn w duchu, a kiedy to robiłam, krew zagotowała mi się w żyłach i ogarnął mnie ognisty gniew. Przysięgłam na swoje życie, że porzucę szatana, tego odwiecznego demona, a w duchu zawołałam: „Ty demonie! Jeśli ci się wydaje, że zdradzę Boga i porzucę prawdziwą drogę, to się grubo mylisz!”. Doskonale wiedziałam, że to Bóg obdarzył mnie siłą i że słowa Boga Wszechmogącego wzmocniły mojego ducha.
Piątego dnia ręce miałam czerwone od krwi, odrętwiałe i strasznie spuchnięte przez kajdanki. Czułam się, jakby moje ciało pękało w szwach, jakby tysiące owadów pożerały mnie od środka. Brak mi słów na opisanie tego bólu i cierpienia. Bez ustanku modliłam się w duchu, błagając Boga, aby dał mi siłę do przezwyciężenia słabości mojego ciała. Czas płynął niezwykle wolno, i stopniowo niebo zaczęło robić się coraz ciemniejsze. Byłam spragniona i głodna, było mi zimno i cała się trzęsłam, a resztki sił mnie opuściły – czułam, że już dłużej tego nie wytrzymam. Gdyby potrwało to dłużej, z pewnością umarłabym z głodu bądź pragnienia. Dopiero wtedy zrozumiałam, co miał na myśli ten niegodziwy policjant, kiedy powiedział: „Zmuszę cię, żebyś błagała”. Próbował użyć swojej nikczemnej taktyki, aby mnie zmusić do zdradzenia Boga. Nie mogłam dać się nabrać na jego sztuczki – musiałam polegać na Bogu. Dlatego raz za razem wołałam do Boga: „Boże Wszechmogący! Błagam Cię, byś napełnił mnie siłą, abym mogła polegać na Tobie i była w stanie przezwyciężyć okrutne kary oraz tortury szatana. Nawet jeśli będzie to oznaczać moją śmierć, nie mogę Cię zdradzić i stać się judaszem”. W tamtej chwili oświeciły mnie słowa Boga: „Życie człowieka pochodzi od Boga, niebo istnieje z powodu Boga, a istnienie ziemi ma swoje źródło w mocy życia Bożego. Nic, co posiada siłę życiową, nie może wykroczyć poza suwerenność Boga, a żadna żyjąca istota nie może wyrwać się z ram Bożego władania” („Tylko Chrystus dni ostatecznych może dać człowiekowi drogę wiecznego życia” w księdze „Słowo ukazuje się w ciele”). Pełne mocy słowa Boga dały mi wiarę i siłę. Pomyślałam: „To prawda, Bóg jest źródłem mojego życia: jeśli tylko On nie odbierze mi tchu, nie umrę bez względu na to, jak szatan będzie mnie torturować i odmawiać mi jedzenia bądź picia. Moje życie jest w rękach Boga, więc czegóż mam się bać?”. W tamtej chwili poczułam wstyd i zażenowanie z powodu mojego braku wiary i zrozumienia Boga. Zdałam też sobie sprawę, że Bóg używa tej trudnej sytuacji, by wpoić mi następującą prawdę: „Nie samym chlebem będzie żył człowiek, ale każdym słowem pochodzącym z ust Bożych” (Mt 4:4). I tak modliłam się do Boga: „Boże Wszechmogący, Władco wszystkiego! Moje życie jest w Twoich rękach, byś nim rozporządzał, a ja jestem gotowa poddać się Twoim planowym działaniom i ustaleniom. Bez względu na to, czy będę żyła, czy umrę, akceptuję wszystkie Twoje planowe działania”. Skończywszy modlitwę, poczułam, jak moje ciało nabiera sił i już nie czułam takiego głodu ani pragnienia jak wcześniej. Tego wieczoru jeden z tych nikczemnych gliniarzy wrócił dopiero około dwudziestej. Chwycił mnie za podbródek i z szyderczym uśmiechem powiedział: „No i jak leci, dobrze się bawisz? Jesteś gotowa mnie błagać i powiedzieć, co chcę wiedzieć? Jeśli nic nie powiesz, mogę się z tobą rozprawić na wiele sposobów!”. Zamknęłam oczy i go zignorowałam, co doprowadziło go do szału – obrzucił mnie obelgami i przekleństwami, chwytając mnie jedną ręką za kołnierz, a drugą brutalnie mnie policzkując raz z jednej, raz z drugiej strony twarzy. Od razu poczułam, jak twarz mi puchnie i wręcz płonie z bólu. Brutalność tego niegodziwego policjanta pozwoliła mi wyraźnie dostrzec jego demoniczną istotę. Znienawidziłam go jeszcze bardziej i czułam jeszcze większą potrzebę, by nie poddać się tyranii szatana. Utwierdziłam się w swoim postanowieniu o trwaniu przy świadectwie o Bogu i zadowoleniu Go. W tamtej chwili nie przejmowałam się już bólem swojego ciała, lecz spojrzałam wściekle na tego policjanta, myśląc: „Wydaje ci się, że możesz mnie zmusić do zdradzenia Boga? Przestań się łudzić!”. Dzięki Bożemu przewodnictwu wiara i siła wypełniały moje serce. Bez względu na to, jak ten funkcjonariusz mnie bił, nigdy mu nie uległam. Przestał dopiero wtedy, gdy zupełnie opadł z sił.
Potem policjanci pilnowali mnie jeszcze baczniej. Na zmianę cały czas uważnie mnie obserwowali, a kiedy powieki same mi opadały choćby na chwilę, budzili mnie bijąc zwiniętymi w rulon czasopismami. Doskonale wiedziałam, że robią to, aby osłabić moją determinację i wykorzystać to, w jak kiepskim stanie psychicznym byłam, żeby wydobyć ode mnie informacje o kościele. W tamtej chwili byłam już wyjątkowo słaba fizycznie i byłam niemal zamroczona. Połączenie chłodu, głodu i zmęczenia było tak obezwładniające, że pragnęłam śmierci. Czułam, że dłużej nie wytrzymam. Bałam się, że nie będę w stanie znieść bólu i nieświadomie zdradzę Boga. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, pragnęłam umrzeć, bo wydawało mi się, że gdybym umarła, przynajmniej nie wydałabym kościoła i nie zdradziłabym Boga. Dlatego zaczęłam się modlić: „Dobry Boże, już dłużej tego nie wytrzymam. Boję się, że się poddam i Cię zdradzę. Modlę się, abyś strzegł moje serce. Wolałabym umrzeć, niż stać się judaszem”. Potem zaczęłam stopniowo tracić przytomność, a w tym oszołomieniu moje ciało nagle stało się bardzo lekkie, tak jakby zimny wiatr całkiem je wysuszył. Wydawało mi się, że kajdanki na moich nadgarstkach się poluzowały i nie byłam w stanie stwierdzić, czy żyję, czy umarłam. Dopiero szóstego dnia wcześnie rano jeden z policjantów ocucił mnie uderzeniem pięścią. Uświadomiłam sobie, że nadal żyję i wciąż wiszę przykuta kajdankami do okna. Ten zły glina ryknął na mnie: „Naprawdę nas wykańczasz. Żaden z nas się nie wyspał, bo cały czas musieliśmy uczestniczyć w tej twojej gierce. Jeśli dzisiaj nie zaczniesz mówić, dopilnuję, żebyś już nigdy więcej nie mogła nic powiedzieć!”. Ponieważ chciałam już tylko umrzeć, bez strachu mu odparowałam: „Jeśli chcesz mnie zabić albo posiekać na kawałki, to się nie krępuj!”. Jednak on tylko spojrzał pogardliwie i powiedział: „Więc chcesz umrzeć? Nie ma tak dobrze! Nie będę ci nic ułatwiał! Będę cię powolutku torturować, aż oszalejesz i wszyscy się dowiedzą, że wiara w Boga Wszechmogącego doprowadza do szaleństwa, a wtedy porzucą twojego Boga!”. Kiedy usłyszałam, jak wyrzuca z siebie to szatańskie plugastwo, poczułam się jak rażona piorunem i całkiem zaniemówiłam: ten diabeł był niesamowicie bezwzględny i zły! Zaraz potem ten nikczemny policjant kazał podwładnemu przynieść miskę z czarnym jak smoła płynem. Serce podeszło mi do gardła, gdy go zobaczyłam, więc zaczęłam się gorąco modlić do Boga: „Boże Wszechmogący! Ten niegodziwy policjant zamierza mnie czymś odurzyć, żebym postradała zmysły. Błagam Cię, chroń mnie. Wolałabym raczej, żeby mnie otruł, niż doprowadził do szaleństwa”. W tamtej chwili przyszły mi do głowy słowa Boga: „Jego uczynki są wszechobecne, Jego moc jest wszechobecna, Jego mądrość jest wszechobecna i Jego władza jest również wszechobecna. (…) Wszystkie rzeczy istnieją pod Jego spojrzeniem, wszystko żyje pod Jego zwierzchnictwem. Jego czyny i moc nie pozostawiają ludzkości innego wyboru jak uznać fakt, że Bóg naprawdę istnieje oraz sprawuje władzę nad wszystkim. Nikt poza Nim nie może zarządzać wszechświatem, tym bardziej nie może nieprzerwanie utrzymywać rasy ludzkiej” („Człowiek może dostąpić zbawienia jedynie pod Bożym zarządzaniem” w księdze „Słowo ukazuje się w ciele”). Słowa Boże ponownie wlały we mnie wiarę i siłę. Uświadomiłam sobie, że Boża władza i moc oraz Jego czyny są wszechobecne. On sprawuje władzę nad całym wszechświatem, a także nad tym, jak wszelkie stworzenia się w nim rozprzestrzeniają. Bóg jest wiecznym Władcą wszystkich rzeczy, a moc, którą okazuje, rządząc nimi, przekracza zdolność pojmowania zwykłego człowieka. Ani przestrzeń, ani czas nie ogranicza życia, którym Bóg obdarza człowieka. Szatan, ten diabeł, może skrzywdzić wyłącznie ludzkie ciało, ale nie ma żadnej kontroli nad naszym życiem ani duchem. Kiedy Hiob był poddawany próbie, szatan mógł go jedynie dręczyć i zranić jego ciału. Szatan nie był w stanie odebrać Hiobowi życia, ponieważ Bóg mu na to nie pozwolił. Pomyślałam: „Dzisiaj szatan i te diabły próbują użyć swojej złowrogiej taktyki, aby wyniszczyć moje ciało i doprowadzić mnie do zdradzenia oraz porzucenia Boga. Żywią próżną nadzieję, że uda im się użyć środków odurzających i przemienić mnie w szaleńca albo półgłówka, który przyniósłby wstyd Bożemu imieniu, ale jaką władzę ma szatan? Bez Bożego pozwolenia każde działanie szatana jest bezskuteczne – jest on skazany na porażkę z ręki Boga!”. Ta świadomość przyniosła mi spokój i pogodę ducha. Właśnie wtedy ten szaleniec chwycił mnie za podbródek i siłą wlał mi do gardła ten gorzko-kwaśny płyn. Zadziałał szybko – wydawało mi się, że wszystkie moje narządy wewnętrzne się kurczą i ściskają, jakby się rozrywały. Ból był nie do opisania. Zaczęło mi brakować tchu i brałam głębokie wdechy, próbując łapać powietrze. Nie mogłam poruszyć oczami i zaczęłam widzieć podwójnie. Wkrótce potem straciłam przytomność. Po pewnym czasie, nie wiem, jak długim, w końcu się ocknęłam i wydawało mi się, że słyszę niewyraźnie, jak ktoś mówi: „Ten środek zrobi z tej suki wariatkę albo półgłówka”. Kiedy to usłyszałam, wiedziałam, że po raz kolejny przeżyłam. Byłam bardzo mile zaskoczona, że wcale nie oszalałam, a wydawało mi się wręcz, że zachowałam całkowicie jasny umysł. Z pewnością stało się to dzięki Bożej wszechmocy i cudowności. Czułam, że to słowa Boga Wszechmogącego działają we mnie i że Bóg ponownie wyciągnął swoją wszechmocną dłoń i wyrwał mnie ze szponów diabła, umożliwiając mi przetrwanie tej niebezpiecznej sytuacji. W tamtej chwili doświadczyłam na sobie wiarygodności i autentyczności Bożych słów, będąc świadkiem Jego najwyższej mocy i władzy. Co więcej, dostrzegłam, że Bóg jest Stwórcą wszystkiego i jedynym Bogiem, Władcą wszystkiego. Zrozumiałam, że moje życie i wszystko, co moje, w tym każdy nerw w moim ciele, jest pod kontrolą Boga. Bez Bożego przyzwolenia nie spadnie mi włos z głowy. Bóg jest moim wsparciem i wybawieniem w każdej chwili, w każdym miejscu. Tamtego dnia w ciemnym legowisku demona słowa Boga Wszechmogącego okazały swoją niesamowitą moc, pokazały mi, jak Bóg raz po raz stwarza cuda życia i pozwoliły mi uciec znad krawędzi śmierci. W duchu gorliwie wysławiałam Boga Wszechmogącego i ślubowałam, że będę na Nim polegać, by trwać przy świadectwie do końca tej walki na śmierć i życie.
Policjanci torturowali mnie jeszcze przez sześć dni i nocy. Przez cały ten czas nie miałam w ustach nic do jedzenia ani do picia, więc byłam całkiem wyczerpana. Gdy zobaczyli, że już ledwo zipię, zamknęli mnie w celi więziennej. Te sześć dni tortur było jak droga przez piekło. Jedynie Bożemu miłosierdziu i ochronie zawdzięczam to, że dałam radę je przetrwać, co było ucieleśnieniem władzy i mocy Jego słów. Po kilku dniach policjanci wzięli mnie ponownie na przesłuchanie. Ponieważ kilkukrotnie widziałam cudowne dzieła Boga, a także doświadczyłam na sobie tego, że Bóg jest moim wsparciem i wszystko jest w Jego rękach, nie odczuwałam lęku ani zdenerwowania w obliczu kolejnego przesłuchania. W pokoju przesłuchań dowiedziałam się od jednego z policjantów, że już ustalili moje nazwisko oraz adres, więc przeszukanie w moim dom już się odbyło. Nic wszakże nie znaleźli, ponieważ mój mąż zabrał nasze dzieci i opuścił dom na długo przedtem. Potem tenże policjant jeszcze raz próbował zmusić mnie do ujawnienia informacji o kościele, ale ponieważ nadal nic nie mówiłam, wpadł w gniew i powiedział: „Jesteś przywódczynią – naprawdę twardy z ciebie orzech do zgryzienia! Od sześciu nocy się przez ciebie nie wysypiam, a ty nadal nie chcesz z nami współpracować”. Widząc, że nic ze mnie nie wyciągnie, wydawał się tracić zainteresowanie, więc pośpiesznie odbębnił resztę przesłuchania, a potem mogli jedynie odesłać mnie z powrotem do mojej celi. Kiedy zrozumiałam, że Bóg zwyciężył, a szatan został pokonany, wpadłam w euforię – podziękowałam Bogu i Go wychwalałam. Wiedziałam, że udało mi się wytrwać przy świadectwie dzięki temu, iż Bóg prowadził mnie krok po kroku, a słowo Boże oświecało mnie raz za razem, dodając mi siły, obdarzając mnie mądrością i dając mi moc, by pokonać szatana i nie poddać się jego tyranii.
Po czterech miesiącach przetrzymywania w areszcie, rząd KPCh postawił mi zarzut przynależności do xie jiao i skazał mnie na półtora roku więzienia. W marcu 2006 roku wysłano mnie do więzienia dla kobiet, gdzie miałam odbyć karę. Podczas odsiadki traktowano mnie jak zwierzę i często widziałam, jak inne więźniarki są bite na śmierć bez wyraźnego powodu. Jednak dzięki Bożej ochronie, a także pod przewodnictwem Jego słów, udało mi się przetrwać półtora roku tortur i ujść z życiem z tego piekielnego miejsca. Kiedy wypuszczono mnie na wolność, policja nadal wysyłała funkcjonariuszy, którzy mieli mnie obserwować. Często nie nachodzili i nękali, w wyniku czego nikt w mojej rodzinie nie mógł praktykować wiary ani normalnie wykonywać swoich obowiązków. Później, dzięki trosce oraz pomocy naszych braci i sióstr z kościoła, udało się nam zmienić miejsce zamieszkania i przenieść się do nowego domu należącego do jednej z sióstr. Polegając na mądrości, jaką obdarzył nas Bóg, znowu mogliśmy wykonywać swoje obowiązki.
Okrutne prześladowania, jakie zgotował mi rząd KPCh, dały mi jasny i wyraźny wgląd w demoniczną istotę szatana, która opiera się na brutalnej tyranii, perfidnej zdradzie i szaleńczym oporze wobec Boga. Co więcej, doświadczyłam na sobie nadprzyrodzonej i niesamowitej życiodajnej siły Boga. Chociaż nikczemni policjanci poddawali mnie nieustannym torturom, bili mnie, wielokrotnie wymierzali mi okrutne kary i zadawali rany, próbując pozbawić mnie życia, słowa Boga Wszechmogącego ujawniły swoją nadprzyrodzoną życiodajną siłę i w cudowny sposób pozwoliły mi przetrwać. Pośród wszystkich tych trudności i prześladowań naprawdę doświadczyłam tego, że Bóg jest źródłem mojego życia, a dzięki Bożej łasce i wsparciu to życie może trwać. Gdyby nie oparcie, jakie dało mi silne Boże ramię, te demony już dawno temu by mnie zniszczyły. Bóg towarzyszył mi przez cały ten czas, prowadząc mnie do kolejnych zwycięstw nad szatanem i wytrwania przy świadectwie o Nim! Chociaż dręczono mnie w nieludzki sposób, a moje ciało bardzo ucierpiało, tak naprawdę wszystko to przyniosło wielka korzyść mojemu życiu. Pozwoliło mi to zrozumieć, że Bóg nie tylko daje nam życie, lecz także zapewnia nam stałą pomoc i wsparcie. Jeśli tylko żyjemy według Bożych słów, możemy pokonać wszelkie szatańskie moce ciemności. Boże słowa są rzeczywiście prawdą, drogą i życiem! Jest w nich najwyższa władza i najpotężniejsza moc, która może stwarzać cuda życia! Bogu wszechmogącej mądrości niech będą wszelka chwała, cześć i uwielbienie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz