W Moim domu byli kiedyś ci, którzy chwalili Moje święte imię i którzy pracowali bezustannie na to, by Moja chwała na ziemi mogła wypełnić firmament. Z tego powodu byłem rozradowany, Moje serce było wypełnione rozkoszą – a jednak któż mógł pracować za Mnie, zrzekając się snu dniem i nocą? Postanowienie człowieka wobec Mnie sprawia Mi przyjemność, ale jego buntowniczość wzbudza Mój gniew, a więc, jako że człowiek nigdy nie jest w stanie dotrzymać swych obowiązków, Mój smutek względem niego staje się coraz większy. Dlaczego ludzie nigdy nie są zdolni Mi się poświęcić? Dlaczego zawsze próbują targować się ze Mną? Czy jestem kierownikiem centrum handlowego? Jak to jest, że całym sercem wypełniam to, czego ludzie domagają się ode Mnie, a jednak to, o co proszę człowieka, obraca się wniwecz? Czyżbym nie był biegły w sprawach biznesu, a człowiek był? Dlaczego ludzie zawsze zwodzą Mnie gładką mową i pochlebstwem? Dlaczego ludzie zawsze przychodzą, niosąc „podarki” i prosząc o wpuszczenie tylnymi drzwiami? Czy tego właśnie nauczyłem człowieka? Dlaczego ludzie robią takie rzeczy szybko i czysto? Dlaczego ludzie zawsze są zmotywowani, by Mnie zwodzić? Gdy jestem pośród ludzi, patrzą oni na Mnie jak na stworzoną istotę; kiedy jestem w trzecim niebie, postrzegają Mnie jako Wszechmogącego, który dzierży panowanie nad wszystkimi rzeczami; kiedy jestem na firmamencie, widzą Mnie jako Ducha wypełniającego wszystkie rzeczy. Podsumowując, nie ma dla Mnie dogodnego miejsca w ludzkich sercach. Zupełnie jakbym był nieproszonym gościem, ludzie brzydzą się Mną, a teraz, kiedy odebrałem bilet oraz zająłem swoje miejsce, wyprowadzają Mnie i mówią, że nie ma Mnie gdzie tutaj posadzić, że przyszedłem w złe miejsce, tak więc nie pozostaje Mi nic innego jak tylko wypaść stamtąd jak burza. Postanawiam nie mieć więcej nic do czynienia z człowiekiem, ponieważ ludzie są zbyt małostkowi, ich wielkoduszność jest zbyt miałka. Nie będę już więcej jadł z nimi przy jednym stole, nie spędzę z nimi więcej czasu na ziemi. Ale kiedy mówię, ludzie są oszołomieni, boją się, że odejdę, więc dalej Mnie więżą. Widząc ich sztuczność, natychmiast czuję się w swym sercu nieco ponury i zbolały. Ludzie boją się, że ich opuszczę, tak więc kiedy nasze drogi się rozchodzą, cały kraj natychmiast wypełnia dźwięk płaczu, a ludzkie twarze pokryte są łzami. Wycieram ich łzy, podnoszę ich po raz kolejny, a oni wpatrują się we Mnie, ich błagalne oczy zdają się prosić Mnie, bym nie odchodził i ze względu na ich „szczerość” jestem z nimi. A jednak kto może zrozumieć ból w Moim sercu? Kto jest pomny Moich niewypowiedzianych spraw? W ludzkich oczach jestem niczym pozbawiony emocji, a więc zawsze byliśmy z dwóch różnych rodzin. Jak mogli dostrzec uczucie smutku w Moim sercu? Ludzie są łakomi wyłącznie własnych przyjemności i nie są pomni Mojej woli, ponieważ aż do teraz ludzie pozostawali w niewiedzy co do celów Mojego planu zarządzania, a więc dzisiaj nadal czynią nieme prośby – i jaka z tego korzyść?